Do kina na randkę: Recenzja Dumbo
Ekscentryczny, mroczny, mistrz czarnego humoru i fantazji – tak można by było w kilku prostych słowach opisać reżysera Tima Burtona i jego twórczość. W tym roku doczekaliśmy się premiery jego kolejnego filmu, tym razem jest to aktorska adaptacja bajki Disney’a – Dumbo.
Już od pierwszego wejrzenia każdy powinien poznać, z kim ma ten zaszczyt obcować. Oczy Dumba od razu bowiem przypomniały mi inny film Burtona – Big Eyes. Nie ma w tym wszak nic złego, oczęta słonia są naprawdę rozkoszne i sprawiają, że musimy pokochać tego malucha od samego początku. W filmie zagrali jedni z najlepszych hollywoodzkich aktorów. Nie mogło też umknąć mojej uwadze, że w filmie pojawili się aktorzy, którzy towarzyszyli Burtonowi w jego reżyserskich początkach, czyli Michael Keaton (Beetlejuice) oraz Danny DeVito (Batman). Oprócz tego mamy tu przystojnego Colina Farrella i przepiękną Evę Green. Czy taki film mógłby ponieść porażkę? Cóż...
Fabuła
Były żołnierz Holt (Colin Farrell) wraca z lini frontu do cyrkowego przybytku Maxa Mediciego (Dany DeVito), w którym wychowuje się dwójka jego dzieci. Medici, który uważa się za dobrego przedsiębiorcę postanawia kupić ciężarną słonicę, a maluszek który już niedługo przyjdzie na świat ma być główną atrakcją jego cyrku. Niestety plany biorą w łeb, kiedy okazuje się, że słoniątko ma nieproporcjonalnie wielkie uszy. Dzieci Holta spędzając z małym słoniem czas odkrywają jego niezwykły dar – Dumbo potrafi latać! Wieść o latającym słoniu szybko się rozniosi i dociera aż do wielkiego króla cyrkowego V. A. Vandevere’a (Michael Keaton), który od razu oferuje Mediciemu „fantastyczny” układ.
Ocena
Przykro to pisać, ale nie jest to film, który chciałabym widzieć ponownie. Być może to kwestia nastawienia lub przyzwyczajenia, Burton bowiem ustawił poprzeczkę naprawdę bardzo wysoko – stworzył przecież takie cuda jak wspomniany już Beetlejuice (pl. Sok z żuka), Charlie i Fabryka Czekolady, czy Alicja w Krainie Czarów. Choć Dumbo niewątpliwie miał potencjał – tyle różnych choreografii cyrkowych i barwnych postaci (kobieta-ryba, osiłek, czy iluzjonista). Wydawałoby się, że wszystkie te rzeczy mogą zostać przedstawione przez Burtona w ten najbardziej nieoczekiwany sposób, który od razu wbije nam się w pamięć i sprawi, że film nabierze tego typowego „burtonowskiego” charakteru. Tymczasem niełatwo tutaj dopatrzeć się tej „pieczątki Burtona”. Jedyne co nasuwa się jako pierwsze na myśl to oczy Dumba i obsada. Człowiek mógłby nawet odnieść wrażenie, że całość miała za zadanie ukazać piękno nowej muzy reżysera – Evy Green. Jedną z największych atrakcji filmu jest lot aktorki na małym Dumbo i tak - wygląda to tak samo absurdalnie, jak brzmi.
Z wielkim bólem serca, ponieważ jestem ogromną fanką twórczości Tima, muszę przyznać, że ten film nie skradł mojego serca. Ciekawa ekranizacja, ale niegodna tak wielkiej ikony jaką jest w świecie reżyserii Burton. Z niecierpliwością czekam na sequel Soku z żuka lub na jego autorską wersję The Adams Family. Po obejrzeniu Dumba, zamiast entuzjazmu, pozostały mi tylko wielkie smutne oczy...
Moja ocena: 4/10
Chcesz mimo to wybrać się do kina na ten film? Słusznie! Najlepiej samemu ocenić! Zamiast jednak wybierać się tam w pojedynkę, spróbuj poznać kogoś, z kim będziesz mógł/a się tam wybrać na randkę! Pomocna może się okazać nasza naukowa akieta randkowa, dzięki niej być może uda ci się znaleźć tego wymarzonego partnera/ partnerkę! Zarejestruj się już teraz!
[nk]
Zdjęcia: