Najniebezpieczniejsze wyspy świata
Ilha da Queimada Grande: Wyspa węży
Wyspa Ilha da Queimada Grande znajduje się przy wybrzeżach kraju Sao Paulo. Co może być na tej wyspie aż tak niebezpiecznego? Otóż niebezpieczeczni są jej mieszkańcy, którzy składają się wyłącznie z ... węży, których jad jest tym najbardziej trującym na całym świecie.
Nie ważne dokąd pójdziesz, nie ma tam takiego miejsca, gdzie nie czułbyś się jako ostatni człowiek na tej planecie. Jakby całe życie na tej wyspie zgasło. Wszystko za sprawą węży, które objęły panowanie nad wyspą i skutecznie odstraszają wszystkich ludzi. Ilha da Queimada Grande jest niezamieszkana przez człowieka. Jedynymi jej obywatelami są śliskie gady i to nie byle jakie. Są to węże z gatunku grzechotników a ich oficjalna nazwa brzmi Bothrops insularis. Dorosły osobnik może w ciągu godziny od momentu ugryzienia posłać człowieka na tamten świat. Żywią się ptakami, które umierają już po chwili od momentu ugryzienia.
Jakie masz szanse na spotkanie węża na tej wyspie? Lepiej nie próbować. Kraina morderczych węży jest ogromna. Na jeden m2 przypada od 1 do 5 sztuk. Ilha de Queimada Grande to ich królestwo, nie lubią spotykać tam nieproszonych gości. Choć można powiedzieć, że nie trafiły na tę wyspę dobrowolnie. Przed wieloma laty rosnący poziom wody oddzielił wyspę od lądu, z którym była połączona. Czyżby Matka natura wiedziała co robi?
Oczywiście mieszkańcy Brazylii próbowali osiedlić się na wyspie. Postawili na niej latarnię, podłożyli też kilkanaście pożarów, by uzyskać ziemię pod uprawę bananów. Niestety bez powodzenia, jedyne co się im udało to zmniejszenie liczby zamieszkujących ją węży. Jedynym człowiekiem mieszkającym na wyspie był przez krótki okres czasu latarnik, lecz jak łatwo się domyślić - nie potrafił skutecznie obronić się przed śmiertelnym jadem i zmarł na skutek ukąszenia. Od tamtej pory wyspa jest bezludna.
W 1984 roku wyspę uznano za rezerwat przyrody i zakazano wtępu cywilom. Latarnia została wyposażona w system automatyczny, nie wymagający obecności człowieka.
Wyspa Bouveta: Pustynia
Wyspa Bouveta leży w południowej części Oceanu Atlantyckiego, około 1600 km od Antarktydy. Co możemy spotkać tutaj? Strome urwiska otaczające wyspę i lądolód. Jest to najbardziej oddalone miejsce na naszej planecie, bowiem najbliższy ląd, bezludna wypa o nazwie Ziemia Królowej Maud, znajduje się w odległości mniej węcej 1600 km.
Ten kto wybiera się na tę wyspę potrzebuje nie tylko wielkiej odwagi, ale też pozwolenia od polarnego instytutu oraz kilku warstw ciepłego ubrania. 93% powierzchni wyspy tworzą lodowce. W 1928 roku, ów niegościnną wyspę ogłoszono terytorium norweskim. Niegościnność aż promieniuje z tej wyspy, zimny klimat z częstymi burzami raczej nie działa dobroczynnie na samopoczucie.
Ani centrum wyspy nie jest o wiele cieplejsze, tworzą go kratery nieaktywych wulkanów wypełnionych lodem. Możesz być pewien, że nikogo tu nie spotkasz, najdłużej, dokładnie miesiąc zatrzymała się tu norweska grupa badawcza ze statku Norvegia w 1927 roku, dzięki czemu Norwegia miała większe prawa do wyspy.
Miyake-jima: Wyspa syren
Około 180 km na południe od Tokio leży wyspa Miyake-jima, z której wydostają się jadowate opary siarki z wulkanu leżącego pośrodku wyspy. W 2000 roku z powodu destrukcyjnej działalności wulkanu zniknęło z niej całe życie, bowiem wszyscy obywatele uciekli. Przez całe 4 lata od tego wydarzenia nikt wyspy nie odwiedział. Dopiero w 2005 roku wydano pozwolenie na powrót na wyspę. Jednak szalejący wulkan zdewastował lasy i kamienne domy mieszkańców, zatem można powiedzieć, że właściwie nie było do czego wracać.
Do dnia dzisiejszego jedna trzecia wyspy jest niedostępna. Tą największą pamiątką po wybuchu wulkanu są jadowite opary siarki, które od tamtej pory nieustannie wydostają się z jego wnętrza. Jak tylko opary osiągną poziom niebezpieczny dla życia człowieka, odezwą się syreny, które uprzedzą o konieczności założenia maski. Każdy, kto chce tu mieszkać koniecznie musi ją mieć w swoim wyposażeniu.
Dlaczego ludzie tam żyją? Na to pytanie odpowiedź znają tylko mieszkańcy wyspy., którzy pozwalają aby wulkan zatruwał im życie już od wielu lat. W 1940 roku pod lawą zginęło 11 osób, w 1983 roku wulkan zdemolował ponad 400 domów, spalił poblisky las i zniszczył całe jezioro. Mimo to na wyspie mieszka około 3000 ludzi, którzy dzielnie walczą z nieprzychylnościami wyspy i losu.
W pewnym sensie można powiedzieć, że życie na wyspie mieszkańcom sponsorują naukowcy badający wpływ trującej siarki na ludzki organizm.
Źródło: https://cs.wikipedia.org
[ivi]