Strona Główna

Ankieta randkowa

Fotorandka

Lifestyle magazyn

Zarejestruj się teraz

RECENZJA: Birdman

10.kwiecień 2015
RECENZJA: Birdman

W Polskich kinach w styczniu ukazała się premiera filmu Birdman, amerykańskiej produkcji, meksykańskiego reżysera Alejandra Gonzala, Ińarritu, twórcę kultowego Amores perros. Film został uznany za najlepszy przez amerykańską akademie filmową. Czy słusznie?

Akcja filmu odgrywa sie w teatrze brodwayskim podczas gorączkowych przygotowywań do nowej adaptacji aktorskiej gry. Premiera się zbliża, a główny bohater, starzejąca się była gwiazda Riggan (Michael Kreaton), który wierzy w swój powrót, boryka sie z problemami przygotowań "na ostatnią chwilę", kłótniami z kolegami aktorami, ale też i z własnymi demonami. Te przejawiają się nie tylko stosunkiem do całego projektu, ale i halucynacjami, kiedy porozumiewa się ze swoim alter-egiem Birdmanem, swoją życiową rolę, z której słynie.
Gra aktorska w filmie jest bezwątpienia doskonała. Wspaniała gra Kreatona, ale także i Edwarda Nortona, który długo już nie miał znaczącej roli. Ale także i Naomi Watts, w nietypowej roli komik Zach Galifianakis.

Za pośrednictwem filmu mamy możliwość zajrzeć za kulisy aktorskiego świata, poznajemy ich przeżycia, przygotowania, przeżywając wspólnie ich rozterki. Dowiadujemy się, o szczegółach ich pracy, we współczesnych czasach, które są często wystawione na krytykę recenzentów, którzy często jednym artykułem mogą zniweczyć ich wysiłki, ale dzięki temu dzieło jest bardziej znane i daje informacje o tym jak zostało przyjęte. Plusem filmu jest alternatywne styl fotografowania, kiedy kamera nawet na chwilę nie zatrzyma się, a film oglądamy „w całości“. Warto wspomnieć o kilku interesujących chwilach w filmie, takich jak współgranie Kreatona i Nortona, twórczy entuzjazm i radość z pracy.

Z drugiej strony, bohaterowie grali w zasadzie sami siebie, co może być obosieczną bronią. To, co widź postrzega to egocentryczne postawy celebrytów, którzy kłócą się między sobą. Niestety, nie mogę się pozbyć odczucia, że dalej nie oglądałam już filmu, kiedy się mi granica między wyrafinowaniem, a pleceniem głupstw wydała zbyt cienka. Do tego muzyka użyta w filmie wzmacnia te nieprzyjmene odczucia.

Iñarritu zaszczycić świat filmu takimi tytułami jak „Amores“ czy „21 gramów“.  Od "Babelu" jakość jego filmów spada, a pomimo to zadowolił amerykańską akademie filmową. To dlatego, że artyści lubią filmy o sobie ("The Artist") oraz powroty zapomnianych, upadłych aktorów (McConaughey, Bullock).

Film sprawiał wrażenie podobne do tego, kiedy macie swoją ulubioną restauracje i zostaniecie zaproszeni do kuchni zobaczyć jak przygotowywane jest wasze ulubione danie, to ochota na nie już wam przejdzie.

P.S. Może następnym razem Alejandro, ja wciąż w Ciebie wierzę! : )

7/10

[mih]

Źródło:
Wideo: https://www.youtube.com/watch?v=uJfLoE6hanc
Fotografie z Facebookowego fanpage filmu Birdman: https://www.facebook.com/BirdmanMovie/photos_stream

Udostępnij ten artykuł na: