Recenzja: Mały książę
Głównym bohaterem jest mała dziewczynka, która żyje tylko ze swoją mamą, która wobec swej córki ma wysokie wymagania i stara się ją jak najlepiej przygotować do wejścia w świat dorosłych. Nasza bohaterka zatem spędza swe dzieciństwo na realizowaniu planów matki a każdą wolną chwilę poświęca na naukę, która ma jej zapewnić świetlaną karierę. Wszystko się zmienia, kiedy przeprowadzają się do nowego domu. Ich sąsiadem od tej chwili jest samotny, stary i trochę szalony pilot-wynalazca. Zapoznaje on dziewczynkę z historią Małego księcia. A jak właściwie to wyglądało dalej? Co się stało, kiedy Mały książę dorósł?
Za pomocą klasycznej komputerowej animacji oprócz wątku głównego przedstawione są również przygody Małego księcia, które wymagały zdecydowanie więcej pracy, choćby dlatego, że stworzone zostały formą stop motion. Dodaje to uroku całej tej historii, którą znamy z książki. Mamy zatem dwa opowiadania w jednym, które tak naprawdę są ze sobą połaczone. Jeżeli ktoś lubi tę książkę na tyle, że chciałby poznać co mogło być dalej, to nie powinien się wahać i wybrać się na tę animację do kina.
Wątek główny nie jest zbyt oryginalny, ale nie wszystko może być idealne, magiczne jednak jest to połączenie z tą kultową opowieścią. Bajek z przesłaniem, propagujących literaturę, nigdy dość. Ta konkretna animacja może podobać się nawet dorosłym, którzy dzięki temu będą mogli przypomnieć sobie tę książkę i być może skłoni ich to do ponownego sięgnięcia po nią, a to znów obudzi w nich dziecięce wspomnienia. Twórcom filmu należą się wielkie podziękowania, za to, że starają się przybliżyć młodej generacji czytelników/widzów, postać Małego księcia. Oby więcej powstawało jak najwięcej takich.
8/10
[mih]
Źródła:
Obrazki:
http://www.screenreels.com/2015/04/12/first-images-for-the-little-prince-released/
Trailer:
https://www.youtube.com/watch?v=UsJeSwkJKP4