Recenzja: Volta
Juliusz Machulski to jeden z najsłynniejszych polskich reżyserów, producentów filmowych i scenarzystów. Jest również załozycielem studia filmowego „Zebra”. Filmy takie jak Kiler, Kilerów 2-óch, Vabank, czy Seksmisja i wiele innych, są filmami kultowymi, które na stałę zagościły w sercach polskich (i nie tylko!) widzów. Teraz Machulski powraca z kolejną komedią będącą tzw. caper story, czyli opowieścią sensacyjną o wielkim przekręcie. Zatem fani Vabanku oraz Vinci powinni być usatysfakcjonowani.
Stare kamienice i ich sekrety
Akcja filmu Volta toczy się w Lublinie, mieście które w tym roku świętuje 700-lecie swojego istnienia. Głównym bohaterem jest Brudno Volta (Andrzej Zieliński), który jest specjalistą od wizerunku polityków, dodatkowo doskonale radzi sobie z rozwiązywaniem zagadek. Prowadzi bogate życie i już na pierwszy rzut oka widać, że jest człowiekiem sukcesu. Wszystko jednak staje do góry nogami, ktiedy pewnego dnia jego młodsza partnerka Agnieszka (Aleksandra Domańska) poznaje w dość niezwykłych okolicznościach Wiki (Olga Bołądź). Dlaczego niezwykłych? Otóż wszystko wskazuje na to, że Wiki właśnie uciekła z więzienia! Kobiety jednak zaprzyjaźniają się i choć z początku Brunowi nie za bardzo podoba się ta zażyłość, w pewnym momencie zaczęła mu być na rękę. Wiki, będąca konserwatorką sztuki odkrywa w starej lubelskiej kamienicy po swym pradziadku niezwykle drogocenny artefakt – zaginioną koronę Kazimierza Wielkiego. Volta koniecznie chce wejść w posiadanie tego znaleziska, przez co, choć sam o tym jeszcze nie wie, dał się złapać w pułapkę. Na czym ta pułapka polegała, tego już nie zdradzę, aczkolwiek każdy, kto choć trochę zna twórczość Juliusza Machulskiego wie, że prawda może znajdować się zupełnie gdzieś indziej, niż by się mogło wydawać.
Lekcja historii i WOS-u według Juliusza Machulskiego
Wartym szczególnej uwagi faktem, jest czas, w którym rozgrywa się akcja filmu. Wszystko ma miejsce na dwóch płaszczyznach czasowych, pomiędzy które wplecione są jeszcze retrospekcje z XIV, XVI, XIX i XX wieku. Film otwiera i zamyka tzw. scena-klamra z Katarzyną Herman. W dużym skrócie, na początku filmu widzimy jak Katarzyna Herman siedzi w więzieniu i rozmawia z kimś, kto przyszedł ją odwiedzić, o co dokładnie jednak chodziło, dowiadujemy się dopiero pod koniec filmu, kiedy aktorka znów pojawia się na scenie.
Drugoplanowym, aczkolwiek wcale nie bez znaczenia, wątkiem jest kampania prezydencka Kazimierza Dolnego (Jacek Braciak), prowadzona przez Bruno Voltę. Kazimierz Dolny jest kandydatem Partii Socjalistyczno-Narodowej i nie trudno w nim rozpoznać postaci znane nam z telewizji. Jego ogromna chęć władzy, w połączeniu z niezwykle niskim poziomem inteligencji wywoła uśmiech na twarzy każdego widza.
W filmie możemy zobaczyć, oprócz wspominanych już wyżej aktorów grających role główne, gwiazdy takie jak: Michał Żurawski, Cezary Pazura, Krzysztof Stelmaszyk, Tomasz Kot, czy Robert Więckiewicz. W jednej scenie pojawi się również Monika Olejnik, grająca... samą siebie! Będzie prowadziła wywiad z ubiegającym się o stanowisko prezydenta Kazimierzem Dolnym.
Doczytałam się różnych opinii na temat tego filmu. Wydaje mi się jednak, że niektórym umykał jego ukryty sens. Najnowsza produkcja Juliusza Machulskiego jest prześmiewczym obrazem dzisiejszego społeczeństwa polskiego oraz rządzących nim polityków, a zarazem próbą otwarcia nam oczu na obecną sytuację. Jest to wszak tylko moje zdanie, swoje własne musicie sobie wyrobić oglądając Voltę. Film polecam do obejrzenia każdemu, nie tylko tym zorientowanym w historii i polityce. Jest to doskonała komedia pełna niespodzianek i z pewnością będę chciała do niej wrócić, jak tylko będzie to możliwe.
Moja ocena: 9/10
Źródła:
[nk]